piątek, 7 października 2016

Pękam ze śmiechu

Jeny jak ja sama czasami siebie denerwuję. Jestem takim wstrętnym niecierpliwcem, że jak mi coś w głowie zaświeci to rzucam wszystko i muszę robić to,co mi gdzieś zaświtało przez sekundę choć.

...siedziała i pracowała grzecznie klepiąc w klawiaturę. Po prawej stronie wiecznie zabałaganionego biurka leżała stara książka z 1926 roku, która służy jej do artjournali czasami. To "Powrót do gniazda" powieść z podań XVI wieku, Józefa Ignacego Kraszewskiego....
 Starała się na nią nie spoglądać. Jednak te pożółkłe i pełne zapachu kurzu stare karty książki nie dawały jej spokoju. W pewnym momencie w zdenerwowaniu zakryła ją fakturą, która była pod ręką w nadziei, że się uda okiełznać żądzę....
Walczyła... Naprawdę. Byłam świadkiem, że walczyła.
Pękła!

Takim oto wstępem śmiejąc się sama do siebie wrzucam na szybko kawowy ( bo oczywiście przy kawie tworzony ) wpis... Kurcze, to ma być przyjemność, nie wyścig! Najbardziej kocham to robić przy muzyce i kawie!  To jest właśnie to!






6 komentarzy:

  1. Fantastyczny wstęp... a wpis... cóż podziwiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Renato bardzo za wizytę.Ściskam serdecznie :)

      Usuń
  2. Słowa z wpisu dobrze opisują sytuację- warto przegrać walkę i podążać za pasją! I cieszyć czytelników bloga kolejnymi pracami ;) Muszę tu częściej wracać, koniecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiscie zapraszam Cię jak najczęściej do kawałka swojego prywatnego bałaganu :) dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Rewelacyjne są Twoje wpisy journalowe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje :) cieszę się, że coś można w nich dojrzeć :)

      Usuń

Dzięki za wizytę i pozostawienie komentarza